Poczucie przynależności, podobnie jak poczucie bezpieczeństwa to, zaraz po potrzebach fizjologicznych, najważniejsze potrzeby człowieka. Stygmatyzacja osób z diagnozą psychiatryczną sprawia, że ta potrzeba nie jest zaspokajana. Takie osoby są pozbawiane możliwości decydowania o sobie i wręcz odzieranie z godności. Stereotypy i przyklejane etykietki sprawiają, że się ich nawet boimy.
Boimy się tego, czego nie znamy. Jednak, żeby poznawać i rozumieć trzeba słuchać i rozmawiać. Człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje komunikować się z innymi ludźmi. Ciekawość drugiego człowieka jest zakorzeniona w naszej psychice. Bez kontaktu z drugą osobą życie jest trudne, a rozwój osobisty staje się niemożliwy. Niestety w kontaktach z osobą dotkniętą kryzysem psychicznym odzywają się negatywne stereotypy. Unikamy kontaktu, nie dążymy do pełnego poznania tej drugiej osoby, stajemy się ignorantami, co może być niebezpiecznie. Dochodzi do niebezpiecznego zjawiska jakim jest depersonalizacja – gdy traktujemy ludzi jak przedmioty, a nie osoby. Depersonalizacja pozbawia tożsamości i indywidualności. To efekt stygmatyzowania osób doświadczających kryzysu psychicznego.
Jestem osobą po kryzysie psychicznym. Byłem stygmatyzowany i napiętnowany. Miałem przez to problemy z samoakceptacją, rozwinąłem w sobie kompleksy i poczucie bycia gorszym od innych, co skutkowało w trudnościach w nawiązywaniu relacji z innymi. Izolowałem się, byłem nieufny i podejrzliwy, unikałem ludzi. Czułem się odrzucony i wykluczony ze społeczeństwa. Czułem się osamotniony.
Ja otrzymałem pomoc. Niestety, nie wszyscy chcą skorzystać z pomocy psychologa, psychiatry czy innej osoby zajmującej się zdrowiem psychicznym. Czasami dlatego, że nie umieją prosić o pomoc. Czasami z obawy przed nadaniem im etykietki „psychola” czy „świra”. Brak odpowiedniej reakcji, spóźniona interwencja, mogą pogłębić zły stan jednostki a nawet doprowadzić do tragedii.
Zdarza się, że osoby stygmatyzowane, szczególnie jeśli są zamknięte w sobie, nie wytrzymują i wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie i w najgorszy sposób. Dochodzi do aktów autoagresji. Taka osoba może sobie zrobić krzywdę. Dusza boli a człowiek jest w stanie zrobić wszystko, by ukoić ten ból.
Wszystko to jest efektem braku właściwej edukacji, wrażliwości na inność oraz nie poruszania tematów społecznie nieakceptowanych. Często myślimy, że ktoś jest nietowarzyskim mrukiem, a ta osoba po prostu przeżywa swój kryzys „po cichutku”. Osoby z doświadczeniem kryzysu często przywdziewają maski, sztuczne uśmiechy, bo chcą pokazać światu, że wszystko jest z nimi w porządku. W środku jednak cierpią. Ich niestabilność, kruchość powoduje, że są drażliwe, nieprzewidywalne. Ludzie z ich otoczenia tego nie rozumieją, niewłaściwie oceniają, traktują źle i odwracają się.
Nie wszystkie stygmatyzowane osoby mają wsparcie. Ludzie nie lubią angażować się w cudze sprawy. uważają, że to nie ich problem. A przecież interwencja może zapobiec pogorszeniu się problemu, a nawet zapobiec tragedii.