Leczenie psychiatryczne jakie znamy z książek | Sylwia Hille-Jarząbek

Spora część pisarzy, która umiejscawiała akcję swoich powieści w szpitalach psychiatrycznych, sama leczyła się w różnych placówkach wsparcia psychicznego, by potem opisać w książce swoje doświadczenia. Stąd wiemy jak w przeszłości obchodzono się z pacjentami w szpitalach psychiatrycznych.

 

 

Stanisław Lem studiował medycynę na Uniwersytecie Jagiellońskim i po uzyskaniu absolutorium odbył obowiązkową praktykę w szpitalu, na oddziale położniczym. Odebrał wiele porodów a widok krwawych scen zniechęcił Lema do pracy lekarza i nigdy nie ukończył dyplomu, niemniej ślady tych wspomnień znajdziemy w jego twórczości. W książce „Szpital Przemienienia”, opartej na własnych doświadczeniach –  tak opisał szpitalną rzeczywistość:

 

„Obłąkani leżeli na siatkach bez materaców. Ich ciała, obrastające brudem, pokrywały się wrzodami, odpowiadającymi rysunkowi drutów i prętów podścieliska. Ten najniższy krąg piekła […] był rzadko odwiedzany i przez pielęgniarzy. Zdawało się, że jakieś́ nieznane siły utrzymują przy życiu tych ludzi o zanikających zmysłach”.

 

Tragiczna sytuacja ludzi, którym nie zapewnia się godziwych warunków leczenia i wręcz pozbawia się prawa do opieki medycznej, godności, człowieczeństwa. Nikt do nich nie zagląda, nikogo nie obchodzą, pozostawieni sami sobie, umierają w cierpieniu i samotności.

 

Klasyką gatunku jest powieść Kena Keseya „Lot nad kukułczym gniazdem”. Kesey, który pracował jako sanitariusz w szpitalu psychiatrycznym, tak opisał swoje doświadczenia: „Nasz oddział jest warsztatem naprawczym Kombinatu. Tu, w szpitalu, usuwa się usterki nabyte w miastach, w kościołach i w szkołach. Kiedy naprawiony wyrób powraca do społeczeństwa – zupełnie jak nowy, a czasami lepszy od nowego […] – bryła szmelcu, jest teraz sprawną, wyregulowaną cząstką, chlubą całego zakładu i radością dla oka. Patrzcie, jak kroczy taki wyrób po świecie: z tym przyspawanym uśmiechem pasuje jak ulał do niewielkiej, przytulnej dzielnicy, w której właśnie rozkopano ulice, żeby przeprowadzić rury kanalizacyjne. W niczym mu to nie wadzi. Nareszcie jest dostrojony do otoczenia…”

 

Mocno koloryzowana fabuła pokazuje uprzedmiotowienie pacjenta, który  trafia do szpitala jak zepsuty sprzęt do warsztatu, by go tam naprawić.

 

W tamtych latach „leczenie” było niehumanitarne. Pacjenci bardzo często doprowadzani byli do stanu wegetatywnego, w związku z tym umieralność była bardzo wysoka. Bardzo popularne były, dramatyczne w skutkach, zabiegi lobotomii, wykonywane często bez wskazań medycznych a nawet bez zgody pacjenta.

 

Szpitale psychiatryczne, nazywane „zakładem dla obłąkanych” były również antidotum na problemy rodzinne. W szpitalach psychiatrycznych zamykano „złe żony”, niechcianych, niepełnosprawnych krewnych oraz osoby, które sprawiały problemy społeczne.

 

Paulo Coelho w książce „Weronika postanawia umrzeć” tak opisywał środowisko szpitalne:

„Ci, którzy pragnęli pozbyć się członków rodziny, niewygodnych w sporach spadkowych, czy krewnych, którzy zachowywali się nieodpowiednio, płacili krocie, by zdobyć zaświadczenie lekarskie, pozwalające na umieszczenie w Villete dzieci lub rodziców, będących przyczyną problemów. Inni, uciekając przed wierzycielami lub chcąc uniknąć wieloletniego więzienia, zaszywali się̨ na jakiś czas w szpitalu, z którego wychodzili wolni od długów i widma aresztu”.

 

Drastyczne opisy osób „obłąkanych”, przerażające praktyki, wstyd rodzin, którzy „chowali” niewygodnych krewnych przed światem, wykreowały nasze błędne wyobrażenie o leczeniu psychiatrycznym.

 

Współcześnie odchodzi się od azylowych szpitali psychiatrycznych na rzecz środowiskowych centrów wsparcia psychicznego. Leczenie obejmuje budowę sieci pomocowej dla pacjenta tak, by mógł być samodzielny i niezależny. Prowadzi się psychoedukację, warsztaty z zakresu psychologii – regulacji emocji, samooceny, mindfulness, a także grupy wsparcia.

 

Doradcy wsparcia zawodowego pomagają w znalezieniu pracy. Pracownicy socjalni wizytują domy pacjentów, pomagają rodzinom osób w kryzysie psychicznym. Wszystkie działania mają jeden cel: powrót pacjenta do zdrowia i życia w społeczności.

 

Sylwia Hille-Jarząbek – psycholog z dyplomem SWPS, terapeutka w Środkowopomorskim Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON.