Stygmatyzacja dehumanizuje. Powoduje, że nie widzimy człowieka – widzimy chorobę. Opiera się na krzywdzących stereotypach, negatywnym podejściu, niewiedzy, lęku. Niesie ze sobą bardzo negatywne koszty społeczne dla naznaczonych i ich bliskich. Co warto o niej wiedzieć? Przedstawiamy 10 faktów na temat stygmatyzacji.
Fakt nr 1. Stygmatyzacja obniża poziom poczucia bezpieczeństwa i zaufania do siebie i innych.
Osoby napiętnowane często zdają sobie sprawę z tego, jak są postrzegane przez otoczenie. W naszej kulturze, przez stulecia trwało przypisywanie człowiekowi z doświadczeniem kryzysu psychicznego roli osoby małowartościowej, bezużytecznej, będącej niejako „na marginesie” rodziny czy społeczności. Taki stan rzeczy powoduje ograniczenie aktywności tych osób. Gdy słyszą o swojej diagnozie po raz pierwszy, obawiają się, że będzie im trudno radzić sobie w życiu. Jak powiedziała Elyn Saks, profesorka prawa na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, gdy w młodości usłyszała diagnozę „schizofrenii” uznała, że to jest jak „wyrok śmierci”. Nie tylko z powodu uciążliwych objawów, ale też reakcji otoczenia, które może nie być wspierające.
Nieustanne udowadnianie, że osoba z doświadczeniem kryzysu „nadaje” się do pełnienia różnych ról bywa bardzo uciążliwe. Samo chorowanie przyczynia się do braku poczucia bezpieczeństwa i zaufania do siebie samego, ponieważ nie ma się pewności do dalszego przebiegu choroby. Według Ewy Jackowskiej jeżeli osoba chora przyjmie perspektywę negatywnych oczekiwań społecznych, to na zasadzie samospełniającego się proroctwa, może to umniejszyć kompetencje intelektualno-społeczne. Wtórnie pogłębia to społeczną alienację i brak poczucia bezpieczeństwa i zaufania nie tylko do siebie, ale też do otoczenia. Dlatego tak ważne jest nieosądzanie. Każdy z nas – i zdrowy, i chory – potrzebuje czuć się bezpiecznie i być obdarzony kredytem zaufania.
Fakt nr 2. Stygmatyzacja prowadzi do izolacji.
Same objawy kryzysów psychicznych powodują, że osoby ich doświadczające czują, że najlepiej będzie wycofać się z nauki, pracy czy towarzystwa innych ludzi. Gdy uznają, że „nie mają do czego wracać”, może pogłębić to proces izolacji. Dodatkowo, według Ewy Jackowskiej „praktyki dyskryminacyjne, pozbawienie chorego człowieka praw, wzbudzenie w nim lęku, wzmocnienie poczucia, że jest napiętnowany, izolowany, mogą w konsekwencji stanowić rzeczywisty czynnik spustowy agresywnych i autoagresywnych reakcji obronnych”. Mitem jest jednak szczególna agresywność osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego – najczęściej stanowią oni zagrożenie dla samych siebie, a nie dla otoczenia.
Stygmatyzacja człowieka z zaburzeniami zdrowia psychicznego wyklucza społecznie, pozbawiając możliwości podejmowania różnych ról społecznych. Rozmiary stygmatyzacji i dyskryminacji zostały przedstawione w badaniach przeprowadzonych w ośrodku leczenia psychiatrycznego w Hiszpanii. Gonzalles-Torres i współpracownicy badali tam osoby chore oraz członków ich rodzin. Ich wypowiedzi rejestrowano w trakcie sesji terapeutycznych prowadzonych oddzielnie dla dwóch grup: pacjentów ambulatoryjnych w fazie remisji schizofrenii (26 osób) oraz ich rodziców lub rodzeństwa (22 osoby). Na podstawie wypowiedzi pacjentów stworzono sześć kategorii wskazujących na doświadczenie napiętnowania. Były to:
- oskarżenia ze strony osób bliskich i innych o lenistwo
- brak silnej woli, przesadne rozczulanie się nad sobą, brak mobilizacji
- traktowanie jako osób niebezpiecznych, nieprzewidywalnych
- nadopiekuńczość, infantylizacja – ograniczanie sprawczości i inicjatywy przez członków rodziny i inne osoby, motywowane troską o pacjenta
- codzienna, społeczna dyskryminacja w miejscach publicznych
- dyskryminacja w placówkach służby zdrowia
- wykluczanie możliwości rodzicielstwa.
Jak podkreślają badacze: „przy wzmiance o chęci posiadania potomstwa pacjenci napotykali opór ze strony pracowników ochrony zdrowia i członków rodziny. którzy nie widzieli potrzeby konsultacji z genetykami i nie brali pod uwagę opinii samych zainteresowanych”. Dlatego ważne jest, abyśmy widzieli nie tylko chorobę, ale przede wszystkim człowieka – z jego indywidualnymi potrzebami czy preferencjami dotyczącymi planów i ról życiowych.
Fakt nr 3. Stygmatyzacja pozbawia wsparcia i poczucia więzi z innymi
W ostatnich latach postawy społeczeństwa wobec osób z diagnozą choroby psychicznej nieco się zmieniły. Możemy mówić o pewnego rodzaju „odczarowaniu” mitycznego wyobrażenia o nich. Z pewnością proces urealniania obrazu osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego jest korzystny dla nas wszystkich. A jednak, jak podkreśla Williams, chorzy psychicznie w dalszym ciągu wzbudzają lęk i dystans. Choć okazuje się im życzliwość, wciąż bywa, że ocenia się ich jako bezradnych i zdziecinniałych.
Szczególnie wysokie koszty społeczne niesie za sobą ujawnienie diagnozy schizofrenii. Może to pozbawić wsparcia – bliscy i dalsze otoczenie może zerwać więź z daną osobą. Kryzys zdrowia psychicznego stanowi próbę dla wielu relacji. Antoni Kępiński wspominał, że chory na schizofrenię może powiedzieć o sobie: „królestwo moje nie jest z tego świata”. To właśnie wtedy tak ważne jest, aby osoby z otoczenia chorego nie odrzuciły go. Gdy wyciągną one pomocną dłoń, pozwoli to wciągnąć go na powrót do wspólnego świata. Jego „królestwo” straci na atrakcyjności, a zyska – rzeczywistość.
Fakt nr 4. Efektem stygmatyzacji jest wyuczona bezradność – paraliżująca trudność w podejmowaniu jakichkolwiek działań.
Erving Goffman – socjolog i przedstawiciel interakcjonizmu symbolicznego, nazywa osoby stygmatyzowane mianem „Gorszych-Innych” – podkreślając tym samym, jak wielki wpływ na patrzenie na siebie samego odgrywa proces naznaczania. Według socjologa, osoby stygmatyzowane cechują się tożsamością „zranioną”.
Interakcje społeczne mają wielkie znaczenie dla kreowania obrazu samego siebie i samooceny. Jak podkreśla Ewa Jackowska, zgodnie z fundamentalną wiedzą z zakresu psychologii klinicznej, poczucie Ja człowieka w różnych fazach rozwoju i dorosłości wysoko koreluje z jakością relacji interpersonalnych. Badania Corrigana, Watson i Barra wykazały, że samoocena osób mających świadomość choroby psychicznej i stosujących wobec samych siebie postawę stygmatyzującą jest istotnie obniżona. Auto-stygmatyzacja może utrudniać zatem swobodne interakcje, powodując sztywność i lęk przed oceną ze strony otoczenia. Nadmierne skupianie się na tym, co próbujemy ukryć, przynosi odwrotny skutek – tym bardziej to w swoim zachowaniu eksponujemy.
Świetnie to obrazuje przykład Carbonella z praktyki terapii lęku. Pacjent ma za zadanie myśleć przez kilka minut o czymkolwiek z zastrzeżeniem, że nie może myśleć o białym niedźwiedziu. Okazuje się, że w takiej sytuacji człowiek nie myśli o niczym innym, jak tylko o białym niedźwiedziu. Pokazuje to, że im usilniej staramy się o czymś nie myśleć, tym intensywniej – na zasadzie intencji paradoksalnej – na ten temat myślimy. Choroba może wpływać na to, jak patrzymy na siebie samych ze względu na oczekiwaną reakcję ze strony otoczenia.
Fakt nr 5. Stygmatyzacja opiera się na tym, że osoby z doświadczeniem kryzysu psychicznego oceniane są negatywnie.
Postawy społeczne mogą wiązać się z przekonaniami na temat grup społecznych, emocjami, jakie wobec nich żywimy lub naszymi zachowaniami w relacjach z tymi osobami. Te pierwsze oznaczają, że danym osobom przypisuje się określone cechy o zabarwieniu pozytywnym, neutralnym lub negatywnym. Jak pokazują badania Bąk, ankietowani przez nią studenci przypisali osobom chorującym na schizofrenię większe niż przeciętne nasilenie takich cech jak: „gwałtowność, pobudliwość, zamknięcie się w sobie, agresywność, nieopanowanie, nieprzewidywalność, zagubienie, nieświadomość, trudność ze zrozumieniem jej, zagrażanie innym oraz – wrażliwość”. Dziesięć cech miało więc odcień negatywny, a jedna (wrażliwość) – pozytywny. Czy osobom z wrodzoną wadą serca przypisalibyśmy tyle negatywnych cech naraz?
Część cech przypisywana osobom z doświadczeniem kryzysu zdrowia psychicznego wiąże się ze szkodliwym stereotypem powielanym wielokrotnie w mediach i tworach kultury. W końcu chwytliwie „sprzedają się” newsy o niebezpiecznych, nieprzewidywalnych zbrodniarzach, którzy po popełnieniu przestępstwa zostali sprawnie schwytani i odesłani na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Jak podkreśla Elyn Saks, media mocno nagłaśniają takie historie, a rzadko opowiadają pozytywne. Zaproszono ją kiedyś do znanego amerykańskiego programu telewizyjnego na temat schizofrenii. W ostatniej chwili odwołano jej udział, bo nie była – jak twierdzono – zbyt reprezentatywna. Jeśli osoby chore psychicznie radzą sobie i mają dobre życie, nie są dość „sensacyjni”, by wystąpić w telewizji.
Niemniej w ostatnich latach osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne przedstawiane są bardziej adekwatnie. Zatem, jeżeli zgodzimy się, że ludzie mogą mieć cechy i pozytywne, i negatywne, to powinniśmy przyznać, że taki zniuansowany obraz dotyczy nie tylko ludzi zdrowych.
Fakt nr 6. Stygmatyzacja obniża pozycję społeczną.
W kryzysie zdrowia psychicznego dana osoba może być zmuszona do przerwania nauki lub pracy ze względu na konieczności leczenia. Gdy zdarzy się to we wcześniejszym wieku, może to wpłynąć na decyzję o dalszej nauce lub rodzaju zatrudnienia. Natomiast osoby pracujące zawodowo mogą stracić pracę. W przypadku osób chorujących na schizofrenię 47 procent traci pracę po pierwszym epizodzie choroby. Wraz z pogorszeniem się stanu zdrowia może obniżyć się pozycja społeczna. Mówimy wtedy o podwójnym problemie – wykluczenia społecznego i wykluczeniem ekonomicznego. Według Seikulli i Arnkilla stanowi to „zawiły problem” – koszty społeczne i ekonomiczne ponosi nie tylko sam chory, ale też cała społeczność. Często namawia się osobę chorującą do obniżenia swoich oczekiwań zawodowych – nawet pomimo uzyskanego do tej pory wykształcenia lub umiejętności zawodowych.
Stygmatyzacja jest procesem wywierającym wpływ na przekonania o predyspozycjach osoby chorującej do wykonywania określonych zawodów. Czasem wyklucza możliwość sprawdzenia swoich kompetencji. A przecież wszyscy – czy zdrowi, czy chorzy – potrzebujemy sprawdzać, gdzie leżą granice naszych możliwości.
Fakt nr 7. Stygmatyzującą etykietę nadaje się osobom niespełniającym oczekiwań ogółu – o nietypowym wyglądzie, zachowaniu, sposobie poruszania, mimice, poglądach, niechętnym lub nieumiejącym zachowywać się zgodnie z przyjętymi normami.
Etykietki pełnią też funkcję kontroli społecznej – osoby wychodzące poza przyjętą w grupie „normę” – zachowania lub wyglądu – mogą być karane negatywnymi sankcjami ze strony otoczenia. Osoby nieprzestrzegające reguł poddane są różnym sankcjom, od braku akceptacji i dystansu po ostracyzm i wykluczenie z grupy.
Wyniki badań w Niemczech prowadzonych przez Agnermeyera i Matschingera wykazały, że najbardziej rozpowszechnionym stereotypem jest opinia, iż osoby z diagnozą schizofrenii są nieprzewidywalne, co potocznie kojarzy się z nieodpowiedzialnością i brakiem możliwości liczenia na tę osobę. Mówiąc inaczej, nie wiemy, czego możemy się po niej spodziewać. Niejednokrotnie bywa tak, że potrzebuje ona czegoś wręcz odwrotnego: żeby ludzie z jej otoczenia wierzyli i byli przekonani, że można będzie na nią liczyć i jej ufać. To właśnie zaufanie i lojalność są kluczem do budowania autentycznych relacji z drugim człowiekiem.
Fakt nr 8. Z badań wynika, że najchętniej unika się wchodzenia w relacje z osobami z doświadczeniem kryzysu psychicznego.
Negatywne przekonania o osobach z doświadczeniem kryzysu psychicznego mogą wpłynąć na interakcje między chorymi a otoczeniem społecznym. Najbardziej dotkliwym sposobem reagowania jest unikanie kontaktu z osobą z doświadczeniem kryzysu psychicznego. Odbierane to bywa jako odrzucenie i wyraz braku akceptacji.
Zgodnie z wynikami badań EZOP na temat stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa i jego uwarunkowań – 56.8% osób sprzeciwiłoby się, aby osoba chorująca psychicznie była ich sąsiadem, 67.6% – bliskim współpracownikiem, a 81.3% – zięciem lub synową.
Nasilenie postawy dystansowania się wobec chorych badano pośród 7246 mieszkańców dużych miast w Niemczech. Zgodnie z wynikami Gaebel, Bauman i Phil, ponad 40% badanych sprzeciwiłoby się przebywaniu w jednym pokoju z osobą chorą na schizofrenię, np. w szpitalu, ponad 70% nie poślubiłoby takiej osoby, ale tylko 16% nie wyraziłoby zgody, aby z nią pracować, a ok. 22%, aby się z nią przyjaźnić. Badanie te pokazują też zależność, że im bliższy charakter kontaktu z osobą doświadczeniem kryzysu psychicznego tym większa niechęć i dystans do potencjalnej relacji z taką osobą.
Fakt nr 9. Osoby doświadczone kryzysem psychicznym boleśnie odczuwają ujawniane wobec nich negatywne postawy społeczne.
Zgodnie z badaniami Linka osoby z doświadczeniem kryzysu psychicznego zdają sobie sprawę z negatywnych konsekwencji swojej etykietki. Skoro jest ona nacechowana tak negatywnie, nietrudno się domyślić, że posiadanie takiej świadomości musi być bolesne. W badaniach nad zdrowiem psychicznym mówi się o „podatności na zranienie” pacjentów korzystających z ochrony zdrowia psychicznego.
Sama wrażliwość może być odbierana przez chorych jako „miecz obosieczny”: ta wartościowa cecha pozwala na wzmocnienie więzi z innymi. Niestety, może też obrócić się przeciwko nim samym, narażając ich na kolejne zranienia, mimo tego, że i tak często bywają już poranieni w interakcjach społecznych.
Kępiński w Schizofrenii pisze, że: „naskórek psychiczny w schizofrenii nie grubieje […] a ich wrażliwość [chorych] utrzymuje się na poziomie wieku dziecięcego czy wczesnodziecięcego”. Innymi słowy, skóra osób z doświadczeniem kryzysu zdrowia psychicznego bywa w pewnych miejscach cienka niczym pergamin, w innych – twarda z powodu wielu niezabliźnionych zranień powstałych w wyniku wykluczenia i braku akceptacji związanych z mechanizmem stygmatyzacji.
Fakt nr 10. Stygmatyzacja wpływa negatywnie na patrzenie na siebie. Osoby krytykowane, odrzucone, niesprawiedliwie oceniane zaczynają czuć się gorsze, bezwartościowe, niepełnosprawne.
Erving Goffman – socjolog i przedstawiciel interakcjonizmu symbolicznego, nazywa osoby stygmatyzowane mianem „Gorszych-Innych” – podkreślając tym samym, jak wielki wpływ na patrzenie na siebie samego odgrywa proces naznaczania. Według socjologa osoby stygmatyzowane cechują się tożsamością „zranioną”.
Interakcje społeczne mają wielkie znaczenie dla kreowania obrazu samego siebie i samooceny. Jak podkreśla Ewa Jackowska, zgodnie z fundamentalną wiedzą z zakresu psychologii klinicznej, poczucie Ja człowieka w różnych fazach rozwoju i dorosłości wysoko koreluje z jakością relacji interpersonalnych. Badania Corrigana, Watson i Barra wykazały, że samoocena osób mających świadomość choroby psychicznej i stosujących wobec samych siebie postawę stygmatyzującą jest istotnie obniżona. Auto-stygmatyzacja może utrudniać zatem swobodne interakcje, powodując sztywność i lęk przed oceną ze strony otoczenia. Nadmierne skupianie się na tym, co próbujemy ukryć, przynosi odwrotny skutek – tym bardziej to w swoim zachowaniu eksponujemy.
Świetnie to obrazuje przykład Carbonella z praktyki terapii lęku. Pacjent ma za zadanie myśleć przez kilka minut o czymkolwiek z zastrzeżeniem, że nie może myśleć o białym niedźwiedziu. Okazuje się, że w takiej sytuacji człowiek nie myśli o niczym innym, jak tylko o białym niedźwiedziu. Pokazuje to, że im usilniej staramy się o czymś nie myśleć, tym intensywniej – na zasadzie intencji paradoksalnej – na ten temat myślimy. Choroba może wpływać na to, jak patrzymy na siebie samych ze względu na oczekiwaną reakcję ze strony otoczenia.